top of page

Praprzyczyna i jej uczestnictwo w tworzeniu prawa ludzkiego

Czym jest prawo?


Powszechna definicja ujmuje je jako zbiór dyrektyw postępowania, które powstały w związku z funkcjonowaniem uporządkowanego organizmu społecznego. Mimo, iż to wyjaśnienie brzmi bardzo pięknie, to jednak nie tłumaczy nam historii powstania prawa. Większość z nas uważa, że za jego spisanie odpowiadają osoby uchodzące w danej grupie za przywódców. Ale jak to się dzieje, że tak wiele zasad jest uniwersalnych na całym świecie? Otóż dlatego, że jedynymi prawdziwymi twórcami prawa są nasza moralność oraz nasza umiejętność uczenia się z doświadczeń. Na ten duet mają też wpływ normy kulturowe, lecz tych akurat nie można zaliczyć do pierwotnych właściwości istoty ludzkiej. Moralność, za której istnienie odpowiadają emocje oraz płat czołowy mózgu daje nam wskazówki dotyczące tego, co w naszym przekonaniu może być sprawiedliwe a co nie. Natomiast nauka płynąca z obserwacji reakcji innych, z wczuwania się w ich emocje oraz z obserwacji przyszłości potwierdza lub zaprzecza słuszność norm, które tworzymy na bazie własnych odczuć. W ten sposób powstają pierwsze systemy prawne, które stopniowo udoskonala się wraz z rozwojem cywilizacji. Zarówno emocje jak i zdolność wyciągania wniosków z doświadczeń istnieją dzięki specyficznej strukturze oraz dzięki właściwościom ludzkiego układu nerwowego. Można zatem stwierdzić, że sama ewolucja, sama natura wyposażyła nas w umiejętność tworzenia zasad postępowania, stosowania się do nich oraz rozumienia, dlaczego należy to robić. Podążając za wyłożonym tu przeze mnie rozumowaniem, wiemy już, że wszystko co dotyczy natury, dotyczy też samej Praprzyczyny. A zatem w pewnym sensie możemy przypisać Praprzyczynie pośrednie uczestnictwo w tworzeniu prawa ludzkiego.

Przedostatnim kryterium opisującym Istotę Boską jest Jej zdolność do czynienia cudów. Podobnie jak w kilku poprzednich przypadkach, rozważanie nad tą właściwością również rozpocznę od określenia jej definicji. Mówiąc “cud” mamy przeważnie na myśli zjawisko, które w danych warunkach przebiega inaczej niż zazwyczaj. Na dodatek cudem wolimy nazywać zdarzenie, które ma na nas pozytywny wpływ. W przeciwnym wypadku używamy słowa “katastrofa”. Czy Praprzyczyna czyni cuda, by zadowolić ludzi? Teoretycznie powinna być do tego zdolna, skoro ma na swoich usługach całą materię. Jedyne, co musiałaby zrobić to przyspieszyć szereg naturalnych procesów. Ponieważ we wszechświecie wszystko jest ze sobą ściśle powiązane, tworząc razem doskonałą całość, to wprowadzenie jakiejkolwiek natychmiastowej zmiany wywołałoby odpowiedź innych podsystemów. I ta odpowiedź najprawdopodobniej także byłaby natychmiastowa. To z kolei oznaczałoby diametralną zmianę całego środowiska dotkniętego “cudem”. Ewentualnie musiałaby wyłączyć przemienianą rzecz z całego wszechświata, jeśli pozostałe elementy miałyby pozostać nietknięte.

Czy nauka potwierdza istnienie takich zjawisk? Jeśli tak, nie umknęłoby to raczej naszej uwadze. Oficjalnie nie stwierdzono jeszcze, by w naturze dochodziło do jakichkolwiek nagłych przemian, które zazwyczaj w warunkach normalnych trwają godzinami, miesiącami czy nawet latami. Można jednak przypuszczać, że w historii naszego wszechświata dochodziło czasem do zainicjowania nieoczekiwanych procesów. Lecz procesy te były długotrwałe i przebiegały według praw natury. Czy powstawały same z siebie, czy może wystąpiły pod wpływem nagłej, niespodziewanej ingerencji jakiegoś bodźca i wówczas to on zasługiwałby na miano cudu? Nie mnie to potwierdzać ani temu zaprzeczać. Aby jednoznacznie orzec występowanie takich cudów, ludzkości potrzebne jest jeszcze wiele lat badań i rozwoju techniki. Wtedy dopiero okaże się, czy cuda mogą być cechą boską i czy faktycznie istnieją oraz jaka jest ich poprawna definicja. Na chwilę obecną skłaniałabym się ku twierdzeniu, że cudem jest niespodziewana drobna zmiana we wszechświecie, mająca na celu zapoczątkowanie procesów prowadzących do powstania konkretnego zjawiska lub elementu.

Na koniec zostaje nam kwestia służby Praprzyczyny człowiekowi. Posługuję się terminem “służba”, ponieważ jak inaczej nazwać oczekiwanie, by Istota Boska nas uszczęśliwiała? Już samo to porównanie wywołuje w nas poczucie wstydu i skruchy, czyż nie? No… Może nie w każdym z nas. Wiele zależy od tego, w jakiej religii byliśmy wychowywani. Ale nie odbiegajmy od tematu. Wiele religii opiera się na tym, by człowiek mógł odnosić jakieś korzyści z czczenia Boga. Czy da się tak samo postępować z Praprzyczyną? Czy można ją nazwać opiekunem naszego gatunku albo chociaż poszczególnych jednostek, czy też jest ona biernym obserwatorem naszej historii? Zdania są tutaj podzielone. Jedni uważają, że naprawdę doświadczają Boskiej opatrzności, inni natomiast czują się opuszczeni. Za taki stan odpowiadają czasami mechanizmy obronne, jakimi dysponuje nasza psychika. Czy ich istnienie nie jest równoznaczne z opieką Praprzyczyny? Skoro wyposażyła nas w umiejętność auto-wspierania, to czyż nie zależy jej na tym, by nas uszczęśliwiać i utrzymywać w stanie umożliwiającym normalne funkcjonowanie?

16 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page